Wiosna, wiosna...
...i nareszcie zaczyna się coś dziać. Dom i otoczenie uprzątnięte. Wszystkie niepotrzebne ścinki pozostałe po więźbie spalone. Większe, które wykorzystamy poukładane "tematycznie" ( mój kochany mąż
) Wióry zamiecione ( to ja
) Od razu góra zyskała na metrażu.Oczywiście wizualnie.
Usunęliśmy prowizoryczne zabezpieczenia otworów i domek sobie "oddycha" i wysycha.

Trudno usiedzieć w domu. Mimo nie za specjalnej jeszcze pogody co dzień spacerek na plac budowy. Potem wielkie mycie butów i wózka - ale warto 

W najbliższą sobotę wstawiamy okna, za dwa tygodnie umówiona jest firma do wykopania studni. Czekamy na słup elektryczny i będzie mógł wejść elektryk. Powoli wszystko rusza...
Komentarze